czyli słodki post...
Przeglądając blogi z przepisami trafiłam na deser z galaretką. Postanowiłam więc, otworzyć swoje bombonierki, w końcu (leżą od maja:)) i podkradłam z pudełek "foremki". Cukierki są nieruszone natomiast "foremki" powiedzmy, że się przydały. Porozlewałam wyrobioną galaretkę i czekałam aż zastygnie w lodówce. Niestety okazało się, że wyjęcie jej z "foremek" jest nie lada sztuką i niestety z nerwów i braku cierpliwości galaretowate "coś" się pokruszyło. Ale nie przeszkodziło to w zrobieniu deseru DNIA:) Wyjęłam lody, ubiłam bitą śmietanę, pokroiłam banana i czereśnie, dodałam mizerną galaretkę i polałam całość likierem ajerkoniakowym. Było pyszne, szkoda tylko, że degustacja trwała krótko:)
A przepis był z TEGO bloga.
I deserek...
A teraz lecę robić tartę z czereśniami, ciasto już czeka na wyjęcie z lodówki :D
Buziaki:)
oo wygląda smacznie! ;)
OdpowiedzUsuńjejku jejku, pysznie to wygląda :D swoją drogą fajny pomysł na foremki!
OdpowiedzUsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł z tymi foremkami po pralinach. Może zanurzenie na krótko spodu foremki w gorącej wodzie ułatwiłoby wyjęcie galaretek? albo wysypanie ich przed wylaniem cukrem?
Dziękuję za odwiedziny na moim blogu i za udział w Candy.
Z pozdrowieniami
Monika